Dlaczego Niemcy nie chcą płacić Polsce reparacji?
Reparacje wojenne – ten temat budzi ogromne emocje między Polską i Niemcami. Z punktu widzenie Niemiec temat jest zamknięty. O aspekcie prawnym, politycznym i psychologicznym / moralnym debaty dotyczącej reparacji opowiada Tomasz Urban, niemiecki dziennikarz mieszkający w Polsce.
– Nikt nie kwestionuje, że Niemcy popełniali straszne zbrodnie, że mieli koncepcję zniszczyć Polskę jako nację kultury. Niemcy zamordowali miliony i zniszczyli wiele miejsc, m. in. całe centrum Warszawy. Polska traciła obiekty sztuki, biblioteki, archiwa itd. Tego nikt nie kwestionuje, ale Niemcy argumentują, że jako rekompensatę oddali ziemie zachodnie.
Kiedy pierwszy raz ten spór miał wagę polityczną, czyli pod koniec lat 50 – tych, to w kancelarii ówczesnego kanclerza, zastanawiano się jak reagować, skoro według nich, od strony prawnej temat był zamknięty. W społeczeństwie niemieckim ważnym argumentem jest to, że Niemcy tracili swoje ziemie zachodnie na rzecz Polski. Akceptują to po wielu wewnętrznych walkach, co ich zdaniem zamyka temat.
– Niemcy na pewno nie podpiszą żadnej umowy zatytułowanej „Reparacje”. Będą zapewne różne inicjatywy, żeby złagodzić ten konflikt na poziomie emocjonalnym. Niemcy na pewno bardziej niż we wcześniejszych latach podkreślają, że oni popierali dążenie Polski do Unii Europejskiej i nadal popierają Polskę jako beneficjenta płatności płynących z Brukseli. Elita intelektualna, polityczna wie, że dobre stosunki polsko-niemiecki leżą też w interesie niemieckim.
Jest ogromna różnica między tym jak współcześni Niemcy i Polacy patrzą na wojnę. Trzecie pokolenie po wojnie w Niemczech nie ma poczucia winy, nie identyfikuje się z reżimem hitlerowskim. Natomiast w Polsce każde pokolenie identyfikuje się z wcześniejszymi pokoleniami.
Jaką wiedzę o sytuacji Polski w trakcie II Wojny Światowej ma przeciętny obywatel Niemiec? Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Jak młodzi Niemcy podchodzą do tematu reparacji?
Dołącz do grona Patronów Układu otwartego w serwisie Patronite.pl.