06.03.2023

Dramatyczne dni w polskiej ambasadzie – Bartosz Cichocki, ambasador RP. Układ Otwarty z Kijowa

Ambasador Polski w Kijowie, Bartosz Cichocki wspomina pierwsze dni wojny w polskiej ambasadzie. Czy Rosjanie mogli zaatakować polską placówkę? Ewakuacja pracowników, urządzeń elektronicznych, dokumentów, spanie na podłodze w piwnicy, pierwsze kontakty ze światem zewnętrznym. Rozmowa nagrana w budynku ambasady w Kijowie.

-Problem polegał na tym, że większość małżonek i małżonków pracuje w ambasadzie czy konsulacie. Do tego dochodzą dzieci. To była bardzo duża grupa osób. Na szczęście udało im się opuścić Kijów półtora tygodnia przed agresją. Bardzo nam to ułatwiło przygotowanie się. To była kluczowa decyzja. Nie wyobrażam sobie, żeby 24 lutego zastał nas tutaj z rodzinami.

-Ten zawód nieprzypadkowo nazywa się służbą zagraniczną. Każdy kto się na nią decyduje zdaje sobie sprawę z tego, że nie przychodzi do tej pracy dla zarobku czy wygody. Tylko, aby służyć swojemu państwu. Znaleźliśmy się więc w tej sytuacji, do której zostaliśmy powołani.

-Spaliśmy wszyscy w piwnicy w ambasadzie. W ubraniach, ponieważ chcieliśmy być gotowi do opuszczenia placówki w każdej chwili. Nosiliśmy kamizelki kuloodporne i hełmy. Później przyjechało do nas grono specjalistów, którzy obejrzeli to wszystko i powiedzieli, że to jest ostatnie miejsce, w którym powinnyśmy się ukrywać. Z resztą budynku łączyło je tylko jedno wyjście przez wąski i długi korytarz, natomiast sufit nie był wzmocniony.

-Panuje tutaj poczucie zaskoczenia i euforii tym jak się zachowali Polacy. Wielu moich rozmówców było pewnych, że mamy do nich pretensje o Wołyń czy ciemniejsze strony naszej historii. Taki obraz był kreowany w przestrzeni informacyjnej. Ukraińcy są nam bardzo wdzięczni i jednocześnie zaskoczeni, ponieważ nie spodziewali się takiej pomocy z naszej strony.

Dołącz do grona Patronów Układu otwartego w serwisie Patronite.pl.