Nazwijmy sprawy po imieniu: to agresja zbrojna
- Musimy wreszcie zacząć nazywać sprawy po imieniu, uznając to za agresję zbrojną. Moim zdaniem można by to podciągnąć pod odpowiednie definicje i postawić ten temat na forum międzynarodowym, nie tylko na forum ogólnym Narodów Zjednoczonych, ale także w Unii Europejskiej i NATO – mówi Filip Dąb-Mirowski, autor bloga Globalna Gra.
Zdaniem Mirowskiego powinniśmy również zacząć generować dla Łukaszenki koszty w sposób fizyczny, co oznacza konieczność przejścia do operacji aktywnych. Niestety, jak zaznacza, to wymaga dostosowania naszego obowiązującego prawa
– Jeśli pokażemy naszą determinację i gotowość do obrony granicy wszelkimi środkami, trudno sobie wyobrazić, by kryzys migracyjny nie zakończył się natychmiast. Gdy strona białoruska będzie musiała postawić adekwatne siły na swojej granicy i przygotować się na naszą możliwą „napaść” lub inny rodzaj działania, ten kryzys, który jest od początku do końca sterowany, szybko się skończy. Trwa on tylko dlatego, że nie podejmujemy odpowiednich kroków. Polski żołnierz nie musi postawić stopy na białoruskiej ziemi, aby to osiągnąć. Jeśli rozegramy nasze karty mądrze, przekonamy przeciwnika o naszej determinacji i odpowiednio opracujemy politykę informacyjną oraz dyplomatyczną na arenie międzynarodowej, osiągniemy pożądany efekt bez użycia siły – dodaje.
Całość rozmowy na kanale oraz platformach podcastowych.
Dołącz do grona Patronów Układu otwartego w serwisie Patronite.pl.