To jest już inna wojna – polski ochotnik na Ukrainie

- To jest już inna wojna. Idziemy do przodu, pokazujemy zadziorny pazur. Rosyjska ofensywa się załamała. W Układzie Otwartym po drugi raz rozmawiam z Polakiem, który jako ochotnik walczy na Ukrainie. Pierwszy wywiad spotkał się z ogromnym odzewem: ponad pół miliona wyświetleń, tysiące komentarzy i podziękowań.

Artem, bo taki pseudonim na potrzeby rozmowy przyjął polski ochotnik przeżył atak rakietowy w Jaworowie, odkrywał tereny, które okupowały rosyjskie wojska pod Kijowem, trzy razy był bliski śmierci, uczestniczył w akcjach bojowych, zasadzkach, walczył  pod Charkowem. Obecnie przebywa w Kijowie.

– Chciałbym podziękować za komentarze, które pojawiły się po mojej pierwszej rozmowie. Są budujące. Nie tylko dla mnie, ale także dla tych Polaków, którzy są tu tak jak ja – mówi Artem. – Niektóre mnie rozśmieszyły, np. te że mam za ładny karabin. Przecież my dbamy o sprzęt, bo od tego zależy nasze życie – dodaje.

– Rosjanie ściągnęli bardzo dużo sprzętu. Już nie robią takich błędów. Zmieniło się ich dowództwo. Jest bardzo duże rozpoznanie, ostrzał, zanim gdziekolwiek wejdą. Nie chcą wpaść w nasze zasadzki.  – opowiada ochotnik. – Są normalne walki czołgowe, artyleria. Wcześniej to była partyzantka – dodaje.

– Morale nas napędza. Daje energię. Rosjanom jest ciężej, bo nie są u siebie. Tutaj idzie walka o każdy metr ziemi. Jest też różnica w sprzęcie, mamy go z Zachodu. Mamy też lepsze rozpoznanie – opowiada Artem. – Przejmujemy rosyjski sprzęt. Podczas jednej z naszych akcji byli w takim chaosie, że strzelali sami do siebie. Potem się wycofali, tak jak to mają w zwyczaju – dodaje.

Artem opowiada o walkach w Donbasie, o atakach artylerii, bombardowaniach, sukcesach strony ukraińskiej, reakcjach ludności cywilnej. Już po nagraniu, okazało się, że w trakcie jego wyjazdu do Kijowa, skąd łączył się z Układem Otwartym, w jednej z akcji zginęło ośmiu żołnierzy z jego grupy, a pięciu zostało rannych.